Pierwsze jaja :P

Podroz przebiega w miare spokojnie, po drodze w Poznaniu dosiada sie Pablo. Igor w drodze z Warszawy, Michal ma najblizej z Krakowa wiec wyjezdza najpozniej. Spotykamy sie ok. 5tej na dworcu... ale okazuje sie, ze nie ma kompletu. Pociag z Krakowa opozniony 60 minut, mija pare chwil zmienia sie na 120. Dodatkowo nie idzie sie dodzwonic do Michala... Czekamy najdluzej ile sie da, az w koncu zamawiamy taxe na lotnisko (+48509144899 - namiar na taxe co jezdza i maja staly cennik 80 zl za kurs; z dworca jest komunikacja autobusowa, koszt 20 zł, ale akurat tak rano nie bylo) i ruszamy do Pyrzowic. Troche lipa, nie ma kontaktu, niewiadomo co sie stalo, widocznie jakas wyzsza sila, jedziemy w trojke. Wpadamy na lotnisko dopijamy co jest do dopicia i idziemy sie odprawic... a tam muka... jakies blizej niesprecyzowane problemy z samolotem i lot opozniony o 13 godzin !!! :-o :D No to pieknie, caly dzien na lotnisku :)
Kolo 12tej dojezdza Michal :P Dzieki przesunieciu godziny lotu jego opoznienie pociagowe nie ma juz znaczenia.
Tracimy wiec caly dzien, mamy umowiona kime w Como z CS, ale z racji opoznienia nie damy rady juz dotrzec tam o rozsadnej porze. Szybka akcja i znajdujemy na necie hostel w Bergamo.. najtanszy za 20 ormo/noc :/ Nie ma jednak zbyt duzego wachlarza mozliwosci. W samolocie jeszcze jakies jaja z bagazami, przed odlotem wyladowali ludziom wszystkie, bo nie zgadzala sie ilosc i liczyli na nowo, dzieki czemu tracimy kolejne pol godziny. (Ile to juz 13,5 ? :P). Suma sumarum po ciezkich bojach udaje sie w koncu odleciec :)

Komentarze (0)